- Gosia od kilkunastu sekund szukała kluczy do mieszkania. Kobieta po raz kolejny wysypała zawartość torebki na wycieraczkę, ale niestety nie znalazła upragnionego przedmiotu. Podirytowany Kuba przenosił ciężar ciała z jednej nogi na drugą opierając się o rączkę swojej walizki.
- -A sprawdzałaś w kieszeni płaszcza?- zapytał w końcu tracąc cierpliwość
- -Na pewno ich tam nie ma.- zapewniła nie przerywając poszukiwań
- -A co Ci szkodzi sprawdzić?
- -Mówiłam już…- zaczęła, ale urwała kiedy mężczyzna przykucnął obok niej i zanurzył rękę w lewej kieszeni
- Po chwili na jego palcu wskazującym zawisł pęk kluczy.
- -Na pewno ich tam nie ma.- przedrzeźniał ją
- Wiśniewska bez słowa odebrała klucze po czym zaczęła wyładowywać swoją złość na rzeczach wyjętych z torebki. Piłkarz zaśmiał się pod nosem widząc jak kobieta próbuje zapiąć wypchaną po brzegi torebkę. Przed chwilą wszystko się mieściło, a teraz nie. Gosia jęknęła sfrustrowana i w końcu dała sobie z tym spokój. Wiśniewska otworzyła drzwi również używając przy tym odrobinę więcej energii niż to było potrzebne, a pomocnik przepuścił ją przodem.
- -Ładnie tutaj!- ocenił odwieszając kurtkę
- -Dziękuję.- uśmiechnęła się nieśmiało w ramach podziękowań -Nie wiem ile jeszcze będę tutaj mieszkać dlatego dbam o to, aby było przytulnie.
- -My, mężczyźni nie przywiązujemy wagi do takich rzeczy, ale rozumiem o co Ci chodzi. Musiałabyś odwiedzić mój rodzinny dom w Turkolasach. Babcia, jak każda babcia, dba o tę przytulną atmosferę.
- -Wiem co nieco o Twojej babci.- przyznała -Mam nadzieję, że chociaż przez ten jeden dzień poczujesz się u mnie jak w rodzinnym domu.
- Piłkarz uśmiechnął się delikatnie jednak Gosia dostrzegła w jego spojrzeniu cień smutku. Mężczyzna nic już nie mówiąc chwycił walizkę i skierował się do salonu. Kobieta odprowadziła go wzrokiem czując ogromne wyrzuty sumienia. Kobieta wiedziała, że temat babci i szeroko rozumianej rodziny jest dla niego trudny, a mimo to nawiązała do niego. Wiśniewska skierowała powoli swoje kroki do salonu gdzie, na kanapie, siedział Błaszczykowski.
- -Przepraszam.- wyszeptała nie mając odwagi na nic więcej
- Piłkarz, który do teraz miał spuszczoną głowę podniósł wzrok i wzruszył ramionami.
- -Daj spokój. Minęło już tyle czasu.
- Mężczyzna próbował brzmieć nonszalancko, ale Gosia nie dała się na to nabrać. Chociaż znała pomocnika od zaledwie paru godzin umiała stwierdzić kiedy robił dobrą minę do złej gry.
- -To nie jest wytłumaczenie. Niektóre rany potrzebują więcej czasu, żeby się zabliźnić.- odparła siadając obok piłkarza
- -Tylko u Ciebie nocuję! Nie próbuj na mnie tych, swoich sztuczek!- warknął
- Kobieta poczuła wtedy, że znowu ma do czynienia z chłodnym i niedostępnym facetem.
- -Jasne!- prychnęła -Za raz przyniosę Ci czystą pościel. Możesz w tym czasie wziąć prysznic. Łazienka jest tam.
- Gosia wskazała mężczyźnie odpowiedni kierunek po czym wyszła z pomieszczenia. Kuba jęknął sfrustrowany i przeczesał dłonią włosy. Chociaż starał się być miły w podziękowaniu za otrzymany nocleg to nie potrafił się opanować. Wiśniewska stąpała bo bardzo grząskim gruncie nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy. Następnego dnia kobieta przekonała się, że wczorajsze zachowanie piłkarza było jego naturalną postawą. Na początku Gosia próbowała go usprawiedliwiać. Tłumaczyła sobie, że nadal siedzi w nim ten zraniony 11-letni chłopiec. Niestety bardzo szybko zrozumiała, że stał się oschłym gburem, który miewał przebłyski życzliwości.
- W ciągu tygodnia Wiśniewska była tak zabiegana, że nie miała czasu nawet pomyśleć o Ewie, albo o Kubie. W przeciwieństwie do niej, ona nieustannie gościła w ich myślach. Żona Łukasza miała ogromne wyrzuty sumienia, że chciała wykorzystać przyjaciółkę. Natomiast piłkarz nie potrafił wybaczyć sobie swojego zachowania z wieczora. Gosia nie była winna śmierci jego matki. To nie ona zrujnowała mu dzieciństwo. Chociaż Kuba o tym wiedział to i tak poruszenie tematu rodziny zawsze budziło w nim te złe emocje. Za każdym razem przypominał sobie szaleńczy bieg w samych skarpetkach, widok uciekającego ojca oraz zakrwawionego ciała mamy.
- -Łukasz załatwiłeś już coś?- zagadnęła Ewa kiedy siedzieli w salonie
- Mężczyzna westchnął ciężko.
- -To nie jest takie proste.
- -Jak to?
- -Mamy już psychologa i nie potrzebujemy drugiego.
- -W takim razie co robimy?- zapytała jeszcze bardziej przybita wiadomościami usłyszanymi od męża
- -Nie wiem, naprawdę nie wiem.
- Łukasz zwiesił bezradnie głowę. Dla niego ta sytuacja również nie była łatwa. Chciał pomóc swojemu przyjacielowi, a tymczasem wszystko odwróciło się przeciwko niemu.
- -Gosia nie odbiera ode mnie telefonów, już chyba z dziesięć razy nagrałam jej się na sekretarkę.- wyznała
- -Kuba robi dokładnie to samo.
- -To moja wina. Może gdybym wcześniej pogadała z Gosią, wyjaśniła jaka jest sytuacja uniknęlibyśmy tej całej afery. Gdyby nie Gosia Kuba niczego by się nie domyślił.
- Mężczyzna przytulił żonę do siebie i pocałował ją w czubek głowy.
- -Już niedługo zgrupowanie w Arłamowie. Może wtedy jakoś go udobrucham. Kuba wreszcie porządnie wyżyje się na piłce i od razu mu przejdzie.
- -Tak myślisz?- kobieta podniosła głowę i spojrzała niepewnie na piłkarza
- -Nie myślę. Jestem tego pewien.
- Wiśniewska po raz kolejny przeklęła w myślach swoją szefową. W ramach tzw rekompensaty za notoryczne spóźnianie się kobieta miała zostać dzisiaj odrobinę dłużej. Najpierw była mowa o niecałej godzinie aż nagle ta niecała godzina zamieniła się w prawie 2. Gosia cisnęła ze złością torebkę na stół po czym zaczęła ubierać płaszcz. Kobieta spojrzała na ścienny zegar i miała ochotę zakląć siarczyście widząc, że pozostały jej dwie, równie fantastyczne opcje. Czekanie godzinę na kolej, albo spacer po deszczowym Dortmundzie. Ostatecznie Wiśniewska zdecydowała się jednak wrócić piechotą. Przynajmniej szybciej będzie w domu i szybciej wypije swoje ulubione, rozgrzewające kakao. Kiedy kobieta wyszła z budynku ośrodka dostrzegła zaparkowane przy ulicy czarne terenowe auto. Gdyby nie fakt, że wyglądało na bardzo drogie kobieta wcale nie zwróciłaby na nie uwagi. Owa dzielnica była jedną najuboższych. Tutaj nie królowały ekskluzywne i znane marki takie jak BMW czy Mercedes. Wiśniewska poprawiła torebkę na ramieniu i zamarła widząc zmierzającą w jej kierunku sylwetkę. Zmierzający mężczyzna podobnie jak ona nie miał parasolki i wcale nie przejmował się padającą ulewą.
- -Cześć… Co Ty tutaj robisz?- wyjąkała
- Kuba uśmiechnął się nieśmiało.
- -Możemy porozmawiać?
- -Niby o czym?- fuknęła -Za chwilę znowu strzelisz focha…
- -Nie. Tym razem będzie inaczej. Obiecuję.
- Gosia miała mętlik w głowie. Postawa piłkarza wskazywała na to, że chce jakoś ocieplić stosunki między nimi. Niestety ostatnim razem także myślała, że uda im się dogadać.
- -Będziemy tak stali i mokli.- powiedział po chwili oczekując jakiejś reakcji ze strony Wiśniewskiej
- -Dobrze. Znam małą, przytulną kawiarnię.- uległa w końcu dając piłkarzowi jeszcze jedną szansę
- Kuba uśmiechnął się delikatnie ze swojego małego zwycięstwa. Po pół godzinie para siedziała naprzeciwko pysznie wyglądającej szarlotki oraz parującej kawy. Zgodnie ze swoją obietnicą pomocnik był w stosunku do niej bardzo miły. Czasami kobieta miała wrażenie, że aż za miły. Już nie naśmiewał się z jej pracy tylko z uwagą słuchał opowieści o życiowej walce. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że Gosia tak samo jak on musiała coś pokonać w swoim życiu.
- -Po tym co przeszłaś trzymasz się naprawdę dobrze.- podsumował
- -O Tobie mogę powiedzieć to samo. Mogłeś się załamać, a jednak tego nie zrobiłeś.
- -Robię to dla mamy i babci. Chcę, żeby mama patrząc na mnie z góry, była ze mnie dumna. A babci chcę przez to podziękować za te wszystkie lata, kiedy musiała się ze mną użerać.
- Gosię rozbroiło to proste i szczerze wyznanie. Kobieta poczuła, że podczas tej krótkiej rozmowy bardzo się do siebie zbliżyli.
- -Wiem, że tak nie brzmi dojrzały facet.- dodał po chwili
- -Nie prawda!- zaprzeczyła i w przypływie niekontrolowanych emocji ścisnęła jego dłoń leżącą na stole
- Kuba spojrzał na ich splecione ręce czując jakby ktoś założył mu stalową obręcz na gardło.
- -Dojrzały facet nie wstydzi się swojej wrażliwości.- kontynuowała Wiśniewska -Kiedyś śledziłam trochę Twoją karierę i wiem, że niejedna kobieta dałaby się pokroić za takiego faceta jak Ty.
- Zmieszany piłkarz spuścił głowę.
- -Widzę, że ktoś tutaj ma problem z samooceną.- zażartowała
- -Przecież jestem zwykłym facetem z tą tylko różnicą, że nie chodzę do biura, a biegam za piłką.- odparł w ramach obrony
- -Nie chodzi mi o to jakim jesteś piłkarzem. Chociaż nie znając się na tym sporcie mogę stwierdzić wielu mogłoby się od Ciebie uczyć. Chodzi mi o to jakim jesteś człowiekiem. Skoro mamy już taką godzinę zwierzeń to przyznam Ci się do czegoś.
- Mężczyzna popatrzył na nią zaciekawiony.
- -Po naszym, ostatnim spotkaniu przypięłam Ci łatkę gbura, który od święta jest życzliwy do innych.
- -Miałaś prawo tak pomyśleć, bo właśnie tak się zachowałem. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Zwykle taki nie jestem.
- -Wiem, teraz już to wiem.- przerwała jego tyradę słów zwieńczając to ciepłym uśmiechem
- Piłkarz odwzajemnił ten uśmiech czując, że na reszcie ktoś go rozumie, a nie próbuje zrozumieć.
- ***
- Wracam do was po świętach z nowiusieńkim rozdziałem. Mam nadzieję, że się podoba. Jak myślicie Łukaszowi uda się jakoś wkręcić Gosię do reprezentacji? Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next! :)
-
-
-
środa, 28 grudnia 2016
Rozdział 5
czwartek, 22 grudnia 2016
Rozdział 4
Kuba przerwał czytanie i
zamknął książkę widząc, że Sara usnęła. Mężczyzna bez
słowa wstał z łóżka po czym odłożył lekturę na półkę z
pozostałymi bajkami. Gosia myślała, że Błaszczykowski ma zamiar
wyjść z pokoju dlatego również podniosła się do pozycji
stojącej. Ku jej zaskoczeniu jednak piłkarz przystanął w miejscu
i wymierzył w nią przeszywające spojrzenie.
-Jeśli
sądzisz, że zrobisz sobie ze mnie jakiś obiekt badań to się
grubo mylisz!- warknął, ale na tyle cicho, żeby nie obudzić
dziewczynki
Kobieta popatrzyła na
niego z niedowierzaniem. Jakim prawem ten nadęty gbur tak na nią
naskakiwał. Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru Wiśniewska
przestała nad sobą panować i wyrzuciła na głos wszystkie swoje
myśli.
-Nie
mam pojęcia o czym mówisz! Przyjechałam spotkać się z
przyjaciółką bo nie widziałyśmy się od lat! Nie interesujesz
mnie Ty, ani Twoje zasrane problemy!
-Ciszej!-
upomniał ją
-Nie
wiedziałam, że też tutaj będziesz. Ba nie wiedziałam nawet, że
mąż Ewy jest znanym piłkarzem.- dodała odrobinę ściszając głos
czując, że złość ustępuje miejsca bezsilności
-Nie
wierzę Ci.- stwierdził krótko -Wy psycholodzy macie te swoje
śmieszne sztuczki, żeby omamiać ludzi.
-Do
jasnej cholery chciałam tylko spędzić miły wieczór w gronie
znajomych!- wrzasnęła po czym wybiegła z pokoju
Niespodziewanie jednak w
jej głowie zrodziła się niepokojąca myśl. Gosia starała się ją
odsunąć od siebie jak najdalej, ale ta myśl powracała nieustannie
niczym bumerang. Czyżby Ewa uknuła spisek przeciwko niej i Kubie?
Kobieta nie mogła uwierzyć w wyrachowane zachowanie przyjaciółki,
ale niestety wszystko na to wskazywało. Wiśniewska niczym tornado
wparowała do salonu. Państwo Piszczek odwrócili wzrok w kierunku
Gosi i już wiedzieli, że coś się stało.
-Kuba
Ci coś znowu nagadał?- zapytał podirytowany Łukasz
-Tym
razem nie chodzi o Kubę, a was.
Małżonkowie wymienili
między sobą zdziwione spojrzenia.
-O...
co... chodzi...- wyjąkała spanikowana Ewa
-Masz
czelność jeszcze pytać o co chodzi!- ofuknęła przyjaciółkę
-Perfidnie mnie wykorzystałaś i jeszcze pytasz o co chodzi?
-O
czym Ty mówisz?- kobieta była coraz bardziej przerażona wybuchem
Wiśniewskiej
-O
tym, że chciałaś mnie wykorzystać przy pomocy Kubie. Pewnie gdyby
nie Kuba to w ogóle byś do mnie zadzwoniła. Co? Tak postępuje
prawdziwa przyjaciółka?
Ewa dosłownie zbladła.
Kobieta doskonale rozumiała złość Gosi, ale od początku nie
miała złych zamiarów. Chciała tylko pomóc przyjacielowi swojego
męża.
-Wysłuchaj
mnie, proszę.
-Nie.-
ucięła stanowczo Wiśniewska -Nie chcę Cię znać. Nie mogę
uwierzyć, że zrobiłaś mi coś takiego.
-Gosia
myślę, że powinnyście porozmawiać na spokojnie. Emocje nie są
dobrym doradcą.- wtrącił Łukasz próbując załagodzić ten
konflikt
-Nie
mam już o czym rozmawiać z tą kobietą, tą obcą kobietą.-
mocniej zaakcentowała dwa ostatnie słowa
-Dziękuję
za miły wieczór. Był miły chociaż w części. Na razie!- rzuciła
i skierowała się do przedpokoju
Drżącymi dłońmi
kobieta wyjęła z torebki komórkę z zamiarem zadzwonienia po
taksówkę.
-Mogę
Cię podwieźć.- zaproponował Kuba
Zaskoczona Gosia
odwróciła się do tyłu i zobaczyła piłkarza stojącego obok
małej walizki.
-Wyjeżdżasz?-
zapytała
-Tak.
Mam już dosyć tego, że Łukasz nieustannie wpieprza się w moje
życie. Rozumiem, że jest moim przyjacielem i chce mi pomóc, ale
teraz on i Ewa mocno przegięli.
-Dobrze.-
zgodziła się chowając telefon
-I
co, zadowolona jesteś z siebie?- Łukasz naskoczył na żonę
-Przypominam
Ci, że to był nasz wspólny pomysł. Sam chciałeś pomóc Kubie.-
odwarknęła
-Owszem,
ale nie miałem zamiaru knuć jakiejś intrygi. Myślałem, że jak
Kuba przyjedzie do nas rozerwie się trochę odpocznie i poczuje się
lepiej.
-Pewnie
zrzuć wszystko na mnie.- podsumowała chłodno wychodząc z salonu
-Kuba,
a Ty co?
Ewa przeniosła
spojrzenie z piłkarza na stojącą obok niego walizkę.
-Wyjeżdżasz?
-Tak.-
rzucił krótko Błaszczykowski
-A
Sara?! Tak bardzo się za Tobą stęskniła.
Kobieta liczyła, że ten
argument przemówi do polskiego pomocnika, ale niestety złość na
przyjaciół okazała się w tym momencie odrobinę silniejsza.
-Będziecie
musieli jej to jakoś wytłumaczyć. Pora żebyście wypili piwo,
którego żeście naważyli.
-Ale
Kuba.- kobieta podjęła jeszcze jedną próbę
Łukasz zaalarmowany
hałasami dochodzącymi z przedpokoju ruszył w takim kierunku i
zamarł widząc wychodzącego przyjaciela.
-No i
co?! Będziesz tak stał i patrzył jak odjeżdżają!- wykrzyknęła
Ewa na co dortmundzki obrońca wzruszył jedynie ramionami -Świetnie,
po prostu świetnie. Jak zwykle nie można na Ciebie liczyć!
-Gosia,
proszę zostań, porozmawiajmy.- tym razem zwróciła się do swojej
przyjaciółki
Niestety na próżno.
Wiśniewska chwyciła swoją torebkę i bez słowa wyszła z domu, a
piłkarz ruszył za nią. Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi
Ewa zaniosła się głośnym szlochem. Właśnie odzyskała
przyjaciółkę tylko po to, żeby ją stracić. Łukasz widząc jak
jego żona to wszystko przeżywa natychmiast złagodniał. Mężczyzna
podszedł do kobiety i delikatnie ją przytulił.
-Zobaczysz
za parę dni emocje opadną i jeszcze zrozumieją, że nie chcieliśmy
ich skrzywdzić.- obiecał
-A
jeśli nie. Jeśli bezpowrotnie straciliśmy swoich przyjaciół.-
wyszlochała jeszcze bardziej wszczepiając się w ramiona piłkarza
-Znam
Kubę nie od dziś i wiem, że zrozumie.
Gosia zajęła miejsce
pasażera i nerwowo skrzyżowała dłonie na kolanach uprzednio
podając pomocnikowi swój adres. Błaszczykowski włożył kluczyk
do stacyjki i już po chwili rozbrzmiały dźwięki polskiego rapu.
-Łukasz
słucha Eldo?- zdziwiła się
-Nie,
to mój samochód. Na czas pobytu we Florencji zostawiłem mu go.
-Aha.-
podsumowała krótko
-A Ty
skąd wiedziałaś, że to Eldo?- zagadnął po chwili
-Znam
się co nieco na polskim i niemieckim rapie.- wyjaśniła -W końcu
rap to język buntowników, a trudna młodzież raczej zalicza się
do tego gatunku.
-Mój
ulubiony kawałek to „Nie pytaj o nią”. Znasz go?
-Pewnie.-
wykrzyknęła i nagle urwała zaskoczona, że potrafią normalnie
rozmawiać zamiast skakać sobie do gardeł.
-Co?-
Kuba na chwilę oderwał wzrok od drogi i spojrzał na nią zdziwiony
-My
normalnie rozmawiamy, a nie warczymy na siebie.
-No
i?
-Nie
spodziewałabym się czegoś takiego po tym wieczorze.- wyznała, a
przez twarz piłkarza przemknął cień smutku
-Będziesz
mi wiecznie wypominać ten mój wybuch?
Gosia nie była pewna czy
Błaszczykowski mówi poważnie czy tylko się z nią droczy dlatego
odpowiedziała wymijająco.
-Co
było to było. Nie wracajmy już do tego.
Po kilkunastu minutach
para zajechała pod mieszkanie Wiśniewskiej. Kobieta chociaż bardzo
się tego nie spodziewała musiała przyznać iż Kuba potrafi być
miłym facetem jeśli tylko chce.
-Może
wjedziesz na kawę, albo herbatę?- zaproponowała nieśmiało
Trudno było powiedzieć
kto był w tym momencie bardziej zaskoczony. Kobieta, że w ogóle
wyszła z taką inicjatywą, czy piłkarz, że Gosia chciała spędzić
z nim trochę czasu.
-Może
innym razem. Muszę jeszcze znaleźć jakiś wolny hotel, żeby się
zatrzymać. Bilet mam dopiero na jutro, wieczór.
-Jak
chcesz możesz przenocować u mnie w salonie. Mieszkanie może nie
jest zbyt duże, ale na pewno się pomieścimy. Po co masz teraz
jeszcze gdzieś ujeżdżać po nocy.
Piłkarz wahał się
przez chwilę, ale ostatecznie przystał na propozycję kobiety.
Wydarzenia minionego wieczoru tak go wymęczyły, że teraz jedynie
marzył o paru godzinach snu, a nie wycieczkach po Dortmundzie.
***
Miałam jakąś wenę na tego Błaszczykowskiego dlatego powstał ten o to rozdział u góry. Mam nadzieję, że się podoba. Jesteście zaskoczeni rozwojem wypadków? Myślicie, że Kuba i Gosia wybaczą Piszczkom? Pozdrawiam! Miłego popołudnia! Do next! :)
Świąteczne życzenia
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chcę życzyć wam wszystkim zdrowych i spokojnych świąt spędzonych w gornie najbliższych. Niech to będzie taki czas zatrzymania się na chwilę zdala od wszystkich codziennych obowiązków. W nadchodzącym, nowym roku niech spełnią się wszystkie wasze marzenia, a wszelkie troski niech omijają was szeroki łukiem.
Ponieważ w statystykach widziałam, że na mojego bloga zaglądają osoby z zagranicy postanowiłam dołączyć krótkie życzenia w ich ojczystych językach.
Frohe Weihnachten und einen guten Rutsch ins neue Jahr!
Feliz Natal e próspero Ano Novo!
Merry Christmas and a Happy New Year!
Od wielu lat jestem zakochana w sowach dlatego dołączam wam świąteczną sowę! :)
Pozdrawiam! :)
niedziela, 18 grudnia 2016
Rozdział 3
- Z dedykacją dla Dominiki Kardasińskiej i Juli Skiby, moich najwierniejszych czytelniczek i komentatorek.
- Gosia stanęła przed obszerną szafą i zaczęła szukać czegoś odpowiedniego na niezobowiązującą kolację w gronie znajomych. Kobieta przesuwała kolejne wieszaki, ale nic nie przykuło jej uwagi. Zrezygnowana Wiśniewska usiadła na łóżku i westchnęła głęboko. Jak to jest, że pomimo pełnej szafy kobieta zawsze nie wie w co się ubrać? Gosia jeszcze raz westchnęła. Tym razem z innego powodu. Wiśniewska wcale nie miała ochoty iść na to spotkanie, ale jakoś nie potrafiła odmówić przyjaciółce. W końcu nie widziały się od lat i miały tyle tematów do przegadania. Kobieta spojrzała na zegar stojący na szafce nocnej i zdecydowała się na małą przechadzkę po Westenhellweg, najpopularniejszej ulicy handlowej w Dortmundzie. Gosia chwyciła z łóżka torebkę i jak zwykle pognała na korytarz. Paręnaście minut później Wiśniewska wchodziła do swojego ulubionego sklepu Primark. Kobieta lubiła tutaj przychodzić ponieważ mieli szeroki wybór w przystępnych cenach. Raz nawet udało jej się upolować prześliczną, zwiewną, żółtą sukienkę za jedyne 7 €. Ekspedientka uśmiechnęła się ciepło do Gosi. Z racji swoich częstych wizyt niektóre pracownice nazywały ją już stałym klientem.
- -Dzień dobry! Szuka pani czegoś konkretnego?- zagadnęła młoda blondynka podchodząc do kobiety
- Jak Wiśniewska przeczytała na plakietce przypiętej do zielonego sweterka miała na imię Olivia.
- -W zasadzie tak. Potrzebuję jakąś sukienkę na kolację ze znajomymi.
- -Za raz na pewno coś znajdziemy.- odparła ekspedientka i poprowadziła Gosię w głąb lokalu
- Kobieta pokazała jej już kilkadziesiąt sukienek, ale żadna nie była tą idealną, tą wymarzoną. Kiedy Wiśniewska już powoli traciła nadzieję dostrzegła przepiękną sukienkę na manekinie. Kreacja była prosta i cała czarna. Jedynie rękawki ¾ miała uszyte z koronki.
- -A tamta?- zapytała wskazując na zauważony obiekt
- Kobieta podążyła wzrokiem za jej dłonią.
- -To nasza najnowsza kolekcja.- oświadczyła Olivia po czym podeszła do stoiska i zdjęła z wieszaka odpowiedni rozmiar
- Gosia odebrała od sprzedawczyni sukienkę i natychmiast spojrzała na metkę. To co tam zobaczyła o mało nie przyprawiło jej o zawał. 100 €. Tyle co wydawała na życie w ciągu 2,3 dni. Z mniejszym już entuzjazmem kobieta przymierzyła kreację.
- -I jak?- zapytała ekspedientka
- Wiśniewska przejrzała się kilkukrotnie w dużym lustrze. Sukienka była piękna, ale stanowczo za droga.
- -Sama nie wiem.- powiedziała odsłaniając kotarę przymierzalni
- -Przecież ta suknia jest jak na panią szyta!- wykrzyknęła natychmiast Olivia
- Jakaś kobieta przechodząca obok natychmiast podzieliła entuzjazm sprzedawczyni.
- -Podkreśla to co trzeba, tuszuje to co niepotrzebne.
- Gosia poczuła się tak jakby została złapana w pułapkę. Kreacja rzeczywiście była idealna na tę kolację, ale jednak cena stanowiła sporą barierę. Olivia widząc jak Wiśniewska ukradkiem spogląda na metkę podeszła do kobiety i szepnęła jej na ucho.
- -Możemy pomyśleć o jakimś małym rabacie.
- -No dobrze. Wezmę ją.- zdecydowała się w końcu
- Pół godziny później Gosia była już w domu. Najpierw kobieta wzięła orzeźwiający prysznic, a następnie umalowała paznokcie na swój ulubiony, krwisto - czerwony kolor. Wiśniewska popijała latte oczekując aż lakier wyschnie i rozmyślała o dzisiejszej kolacji. Ewa miała już wszystko to o czym ona marzyła od dziecka. Jako mała dziewczynka wyobrażała sobie dzień swojego ślubu. Ona idzie ubrana w długą, białą suknię z trenem prowadzona przez swojego ojca, a on, jej książę i życiowy wybranek czeka przed ołtarzem i patrzy na nią z miłością. Chociaż Gosia nie uciekała od mężczyzn to oni jakoś nie lęgli do niej. Prędzej widzieli w niej dobrą kumpelkę aniżeli materiał na żonę. W przeciwieństwie do niej przyjaciółka miała już męża i córkę, dom. Miała po prostu rodzinę, której Wiśniewska już od dawna nie miała. Kobieta potrząsnęła głową próbując odegnać bolesne wspomnienia. To nie był czas na to, żeby znowu użalać się nad sobą. Po niecałych dwóch godzinach Gosia była już gotowa do wyjścia. Zamówiona wcześniej taksówka czekała już przed domem dlatego zagarnęła małą kopertówkę z komody i pognała na dół. Kobieta wyrecytowała przysłany sms-em adres i skupiła się na mijanych widokach za szybą samochodu. Już po chwili kobieta zorientowała się, że zmierzają w kierunku tej zamożniejszej części Dortmundu.
- -Na pewno dobrze jedziemy?- upewniła się
- Kierowca jeszcze raz przeczytał podany wcześniej adres, a kiedy otrzymał potwierdzenie od Gosi zapewnił ją, że zmierzają we właściwym kierunku. Po kilkunastominutowej jeździe mężczyzna zaparkował przed okazałą willą. Wiśniewska aż otworzyła szeroko oczy z wrażenia. Chociaż było już ciemno i kobieta niedokładnie widziała obraz przed sobą wiedziała, że mąż Ewy musi sporo zarabiać. Nie każdego było stać na mieszkanie w takim domu. Taksówkarz podał jej kwotę do zapłacenia, a kobieta machinalnie wręczyła mu kilka banknotów życząc mężczyźnie miłego wieczoru. Kiedy Gosia wysiadła z taksówki odblokowała telefon i jeszcze raz sprawdziła otrzymany adres. Jednak wszystko się zgadzało. Kobieta podeszła pod furtkę i wcisnęła przycisk na domofonie. Po chwili Wiśniewska dostrzegła jakiś ruch wewnątrz domu, a furtka głośno zapiszczała oznajmiając, że Gosia może wejść. Kobieta powoli i dość niepewnie przemierzyła ten krótki odcinek oddzielający bramę od wejścia do domu. Gosia wzięła jeden głęboki wdech i zapukała dwa razy w drzwi. Z drugiej strony rozległy się czyjeś kroki i chwilę później w progu stanęła Ewa ubrana w oliwkową prostą spódnicę i bordową bluzkę wiązaną kokardą na wysokości biustu.
- -Gosia!- wykrzyknęła zagarniając przyjaciółkę w mocny uścisk – Super, że już jesteś.
- -Ja też się cieszę.- wysapała próbując wyplątać się z objęć kobiety -Ewa, ledwo oddycham.
- Kobieta natychmiast rozluźniła uścisk i spojrzała przepraszająco na Wiśniewską.
- -Zapraszam do środka.- przepuściła Gosię w progu po czym zamknęła za nią drzwi
- -A gdzie jest ten Twój książę?- zagadnęła zdejmując płaszcz
- W domu bowiem było wyjątkowo cicho.
- -Pojechał na lotnisko po swojego przyjaciela Kubę. W zasadzie Kuba miał przylecieć już wczoraj, ale jak to on, spóźnił się na samolot i musiał przebukować bilety na dzisiaj.
- -Widzę, że już coś mnie łączy z tym Kubą.- zażartowała przechodząc za Ewą do kuchni
- -Napijesz się kawy?- zapytała przyjaciółka uruchamiając ekspres
- -Chętnie.
- Gosia usiadła na jednym z barowych stołków przy kuchennej wyspie i rozejrzała się po wnętrzu.
- -Latte.- upewniła się Ewa na co Wiśniewska potaknęła głową
- -Widzę, że jednak nic się nie zmieniłaś.- mruknęła pod nosem
- -Słyszałam to!- krzyknęła oburzona
- Po chwili kobiety zasiadły przed parującym napojem. Gosia miała tyle pytań do przyjaciółki, ale nie wiedziała od czego zacząć. W końcu ubiegła ją w tym przyjaciółka.
- -No to opowiadaj dlaczego Dortmund?
- Wiśniewska natychmiast odwróciła wzrok nie chcąc, żeby Ewa dostrzegła łzy zbierające się pod jej powiekami. Niby było to niewinne pytanie, a jednak dla niej wiązało się z bolesnymi przeżyciami. Przyjaciółka cierpliwie czekała i nie ponaglała kobiety. Mimo wszystko przedłużająca się cisza zaczęła ją coraz bardziej niepokoić.
- -Pamiętam jak się zarzekałam, że nigdy nie wyjadę z Polski, ale pewne okoliczności tak jakby zmusiły mnie do tego.- zaczęła niepewnie
- Słowa Gosi zwiększyły tylko niepokój kobiety. Ewa przyjrzała się uważniej przyjaciółce i dostrzegła jak jedna łza spływa jej po policzku. Wiśniewska natychmiast wytarła ją rękawem sukienki i powróciła do przerwanego wątku.
- -Po liceum poszłam na psychologię. Obroniłam pracę licencjacką, później magisterską. Kiedy byłam na 5 roku u mojego taty zdiagnozowano bardzo złośliwy nowotwór. Lekarze nie dawali mu jakichkolwiek szans. Leczenie było bardzo kosztowne. Mama nie zarabiała jakiś kokosów dlatego ledwie wiązaliśmy koniec końcem. Przez moment nawet myślałam, żeby rzucić studia, ale mama kategorycznie mi tego zabroniła. Tak więc skończyłam psychologię i zaczęłam szukać pracy. Przez ponad dwa miesiące nie znalazłam jakiejkolwiek oferty. Pewnego razu przez przypadek podsłyszałam, że w Niemczech dobrze zarabiają. Pod wpływem chwili spakowałam walizkę, oznajmiłam rodzicom, że wyjeżdżam i tyle. Na początku nie było łatwo. Zatrudniłam się w jakiejś knajpie na zmywaku. Właściciel restauracji pozwolił mi nocować w pokoju, który kiedyś był magazynem. Pensja nie była jakaś ekstra, ale udało mi się odłożyć na wynajem małego mieszkania.
- Ewa nie przerywała Gosi tylko z zapartym tchem słuchała jej opowieści. Kto by pomyślał, że ta kobieta już tyle w życiu przeszła.
- -Pewnego dnia natknęłam się na ogłoszenie w gazecie, że poszukują kogoś do pomocy w ośrodku dla trudnej młodzieży…
- -Nie mów, że tam poszłaś?!- tym razem Ewa nie wytrzymała i weszła w słowo Wiśniewskiej
- -Owszem poszłam i nawet dostałam tę pracę. Magister z psychologii zrobił swoje. Kiedy powoli stanęłam na nogi zaczęłam wysyłać rodzicom część zarobionej gotówki. Chociaż rachunki za kosztowne leczenie udało się spłacić w całości mój tata przegrał walkę z rakiem.
- -Tak mi przykro.- zaczęła Piszczek, a wtedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi
- -O pewnie nasze zguby idą.- zaćwierkotała Ewa
- Gosia natychmiast ruszyła przywitać się z mężczyznami, ale widok jaki zastała wbił ją w ziemię.
- -Ewaaaaa!- wrzasnęła -Nie mówiłaś, że Twój Łukasz to ten Łukasz
- -Ten to znaczy?- zapytała drocząc się z przyjaciółką jednak Wiśniewskiej nie było do żartów
- -Obrońca Borussi Dortmund i reprezentacji Polski.
- -Oj no. To tylko taki mały szczególik.
- Kobieta próbowała udobruchać Gosię, ale ta aż gotowała się w środku.
- -Wychodzi na to, że nie muszę się nawet przedstawiać.- zażartował Łukasz próbując poluźnić atmosferę
- Wiśniewska mimowolnie się uśmiechnęła wyciągając rękę do piłkarza.
- -Małgorzata Wiśniewska.
- -Łukasz Piszczek.
- Mężczyzna zamiast uścisnąć dłoń kobiety zagarnął ją w mocny uścisk i ucałował w obydwa policzki.
- -Miło mi Cię poznać.- powiedziała kiedy piłkarz wypuścił ją ze swoich ramion
- -Ze wzajemnością, a ten pan co jeszcze nic nie mówi to mój przyjaciel Kuba Błaszczykowski, ale jego chyba nie muszę Ci przedstawiać.
- Polski pomocnik prychnął jedynie słysząc komentarz przyjaciela i wyciągnął sztywno dłoń w kierunku Gosi.
- -Kuba.- rzucił beznamiętnie
- -Gosia.- odpowiedziała równie chłodno co on
- Atmosfera w pomieszczeniu momentalnie zrobiła się tak gęsta, że można by ją było pokroić nożem. Ewa chcąc rozładować to zaistniałe napięcie wygoniła męża na górę po Sarę, Wiśniewską i Błaszczykowskiego do salonu, a sama udała się do kuchni odgrzać pieczeń. Gosia zajęła jeden koniec kanapy, a Kuba drugi. Co chwilę para posyłała sobie ukradkowe spojrzenia, ale nic nie mówili. W końcu kobieta nie mogąc znieść przedłużającej się ciszy zagadnęła piłkarza.
- -Długo znasz się z Ewą i z Łukaszem?
- -A co Cię to obchodzi!- odwarknął
- -Po prostu chciałam być miła i zacząć jakąś rozmowę!- kobieta również podniosła głos
- - Kiedy mieliśmy 15 lat poznaliśmy się w internacie w Zabrzu. Nie utrzymywaliśmy wtedy jakiegoś bliskiego kontaktu. Zwykłe cześć i tyle. Dopiero kiedy dołączyłem do Borussi coś między nami „zaiskrzyło”- wykonał cudzysłów w powietrzu
- -Fajnie, że masz takiego przyjaciela.- podsumowała na co polski pomocnik nic już jej nie odpowiedział
- Ewa udawała, że skupia się na nakrywaniu do stołu, ale tak naprawdę cały czas przyglądała się Gosi i Kubie. Początkowa niechęć piłkarza wcale nie zdziwiła kobiety. Mężczyzna przeżywał ostatnio trudny okres i był jeszcze bardziej mniej ufny niż zwykle.
- -Wuja Kuba!- rozległ się głośny pisk, a już po chwili na kolanach Błaszczykowskiego usadowił się mały potworek
- -Witaj moja księżniczko.- pstryknął Sarę w nosek i ucałował obydwa jej policzki -Podobno tęskniłaś?
- -Baldzo. Dlacego tak rzadko nas odwiedzas?- zapytała smutno łamaną polszczyzną doprawioną niemieckim akcentem
- -Mieszkam teraz bardzo daleko od was.- usprawiedliwił się
- -No to pzeplować się bliżej.- poradziła mu dziewczynka
- Gosia zaśmiała się cicho słysząc słowa córki Piszczków. Dlaczego dla małych dzieci wszystko było takie proste? Chcesz i masz.
- -A pani kim jest?- zapytała Sara spoglądając zaciekawiona na Wiśniewską
- -Możesz mi mówić Gosia. Jestem przyjaciółką Twojej mamy. Chodziłyśmy razem do liceum.
- Dziewczynka ześlizgnęła się z kolan wujka i pognała do kobiety, żeby ją również uściskać.
- -Ale supel!- ucieszyła się Sara -Zawse chcialam mieć ciocię, a mam samych wujków.
- Łukasz oparł się o kuchenny blat i spojrzał na żonę, która uśmiechała się pod nosem.
- -A Ty co tak się śmiejesz?- zapytał na co Ewa uśmiechnęła się jeszcze szerzej
- -Kuba i Gosia chyba przełamali pierwsze lody.- odparła tajemniczo
- -Nie chwal dnia przed zachodem słońca.- obrońca ugasił jej entuzjazm nie zdając sobie sprawy jak prawdziwa była ta mantra
- Kobieta zbyła uwagę męża milczeniem po czym zajęła się krojeniem wyjętej przed chwilą pieczeni z piekarnika. Łukasz zaciągnął się zapachem.
- -Pachnie niesamowicie.
- -Mam nadzieję, że równie dobrze będzie smakować.
- Kolacja o dziwo upłynęła w miłej atmosferze. Gosia głównie rozmawiała z Ewą i sporadycznie rzucała coś do Sary, a z kolei panowie zajęli się rozmową na temat ligi niemieckiej i włoskiej, oraz zbliżającego się wielkimi krokami EURO 2016.
- -To co, kto ma ochotę na deser?-zagadnęła pani domu
- -Ja, ja!!!- ożywiła się Sara, a jej ojciec zareagował równie entuzjastycznie
- -Przecież wiesz, że nigdy nie pogardzę kawałkiem Twojego pysznego sernika.
- -W takim razie chodź mi pomóż.
- Łukasz już chciał zaprotestować, ale poczuł mocne kopnięcie w prawą nogę.
- -Ała to bolało.- skrzywił się -Jak przez Ciebie nie będę mógł grać to…
- -Tak, tak wiem. Wyślesz mnie do teściowej.- zanuciła ulatniając się do kuchni
- Kiedy rodzice dziewczynki opuścili jadalnie Sara jak zwykle zaczęła domagać się uwagi Kuby i Gosi. Wiśniewska patrząc na tego małego ejbra widziała wierną kopię Łukasza tyle tylko, że w wersji żeńskiej i o kilka lat młodszej.
- -Wujkuuuu- przeciągnęła mała Piszczek robiąc maślane oczka , a Kuba wiedział, że już przepadł
- -Tak?
- -Zagramy w chińczyka?
- -Ale chińczyk jest na 4 osoby.- bardziej stwierdził niż odmówił dziewczynce
- -No to Ty zagrasz z ciocią Gosią.
- Wiśniewska wręcz zachłysnęła się sokiem pomarańczowym, a Błaszczykowski nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać.
- -No wiesz…- próbował jeszcze uratować tę niezręczną sytuację, ale Sara już wybiegała z salonu
- -Coś długo zajmuje im parzenie tej kawy.- zagaiła Gosia po raz kolejny czując się niezręcznie z powodu zaistniałej ciszy
- -Yhm- podsumował krótko, ale o dziwo po chwili sam zagadnął Gosię -Co sprowadza Cię do Dortmundu?
- -Jak pewnie wielu, praca.
- -Praca?- zdziwił się polski pomocnik -Gdzie pracujesz?
- -W ośrodku dla trudnej młodzieży.
- Kuba wytrzeszczył na nią o czy po czym roześmiał się w głos.
- -A Ty z czego rżysz?!- fuknęła
- -Ty i trudna młodzież?
- -A przepraszam, masz z tym jakiś problem?
- Wiśniewską bardzo trudno było wyprowadzić z równowagi. Zazwyczaj kobieta ucinała bezsensowną dyskusję i odchodziła z uniesioną głową, ale dzisiaj coś w niej pękło. Błaszczykowski odkąd przekroczył próg domu Piszczków prosił się o kłopoty, a teraz nastąpiło ich apogeum.
- -Co taka damulka jak Ty może wiedzieć o życiu. Proszę Cię. Ciepły obiadek, ciepłe bamboszki, bajki na dobranoc. Pewnie tatuś nieźle Cię rozpieszczał.
- -Przestań!- wrzasnęła hamując łzy
- Kuba uderzył właśnie w jej najczulszą strunę. Ojciec. To było coś na miarę tematu tabu. Gosia wolała o nim nie myśleć, żeby nie przypominać sobie tych wszystkich bolesnych wspomnień.
- -Co się tutaj dzieje?!- do jadalni wparował Łukasz, a kiedy zobaczył roztrzęsioną Gosię wymierzył w przyjaciela srogie spojrzenie
- -Mogę wiedzieć co jej zrobiłeś, albo nagadałeś?- dortmundzki obrońca domagał się natychmiastowych wyjaśnień
- -Ja? Nic. To ona obraża się nie wiadomo o co.
- -Kuba znamy się nie od dziś i nie ze mną te numery!- Łukasz podobnie jak Gosia był spokojnym człowiekiem, ale jemu również dzisiaj Błaszczykowski zalazł nieźle za skórę
- -No co, wyobrażasz sobie, że ona pracuje w ośrodku dla trudnej młodzieży.
- Polski pomocnik próbował obrócić tę całą sytuację w żart, ale nikomu oprócz niego nie było do śmiechu. Nawet Sara, która akurat przybiegła z chińczykiem patrzyła smutno na swojego ukochanego wujka.
- -Nie interesuje mnie gdzie pracuje, bądź co jej zrobiłeś! Masz ją w tej chwili przeprosić!- zażądał Piszczek
- -A jak nie?!- postawił się piłkarz
- -Zadzwonię do Krychy i powiem, że chcesz wymienić całą garderobę i potrzebujesz osobistego stylisty.
- Kuba momentalnie zbladł. Zakupy z Grześkiem oznaczały tylko jedno. Niekończące się męczarnie.
- -No dalej…
- Błaszczykowski odwrócił głowę próbując uniknąć przenikliwego spojrzenia przyjaciela, a wtedy do rozmowy wtrąciła się Gosia.
- -Łukasz daj spokój. Nie potrzebuję wymuszonych przeprosin.
- Kobieta wstała z krzesła i zwróciła się do Ewy wychodzącej z kuchni.
- -Kolacja była pyszna, ale na mnie już pora.
- -Ale jak to.- zająknęła się żona Piszczka -Nawet nie spróbowałaś mojego popisowego sernika.
- -I nie zagrałaś ze mną w chińczyka.- dołączyła się Sara
- -Na pewno jeszcze was odwiedzę.- obiecała i ruszyła do wyjścia, ale wtedy stało się coś niespodziewanego
- Kuba chwycił ją delikatnie acz stanowczo za ramię.
- -Przepraszam i nie mówię tego w obawie przed zakupami z Krychą. Po prostu trochę mnie poniosło.
- -Trochę.- prychnęła -Chyba mamy inną definicję słowa trochę.
- -Proszę zostań.
- Państwo Piszczek wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, a Wiśniewska westchnęła zagubiona.
- -Dobrze.
- Uradowana Sara podbiegła do stołu i zaczęła rozkładać planszę do chińczyka. Ewa z kolei poprosiła swojego męża na migi, żeby wrócił do kuchni.
- -Widziałeś to?- kobieta była w niemałym szoku
- -Co?
- -No właśnie.
- Łukasz spojrzał na ukochaną wyraźnie zbity z tropu.
- -Kuba nigdy nie płaszczył się przed jakąkolwiek kobietą, a Gosia owinęła go sobie wokół palca w przeciągu chwili.
- -Po prostu wystraszył się zakupów z Krychą.
- -Tu wcale nie chodzi o Grześka. Widziałam jak on na nią patrzy. Znam to spojrzenie.- Ewa obstawała przy swoim
- -Znasz? Niby skąd?- zapytał podchodząc do żony
- Kobieta skierowała palec wskazujący na jego oczy.
- -Stąd. Widzę ten błysk kiedy na mnie patrzysz.
- -Hm- wymruczał składając delikatny pocałunek na ustach żony
- Po chwili jednak pocałunek stał się bardziej namiętny i gdyby nie krzyk ich córki zatraciliby się w tym cudownym doznaniu.
- -A tata całuje mamę!- zawołała
- -Tak, całuję mamę.- potwierdził uśmiechając się ciepło do córki
- -Ja też chcę buzi.- oświadczyła dziewczynka i podeszła do ojca
- Łukasz przykucnął przy Sarze po czym wycisnął na jej policzku soczystego buziaka.
- -Bardzo Cię kocham tatusiu.
- -Ja Ciebie też.
- -Chodźmy już bo chcę zagrać w chińczyka.
- -Idź. Zaraz przyjdziemy.
- -Na pewno.- upewniła się
- -Tak. Pomogę tylko mamusi i już przychodzimy.
- Chociaż Kuba przeprosił Gosię kobieta nadal podchodziła do niego z dystansem. Nawet podczas gry w chińczyka zwracała się do niego półsłówkami tylko z konieczności. Polski pomocnik mimo że przeprosił Wiśniewską również nie pałał do niej sympatią. Mężczyzna nie umiał powiedzieć co było w tej kobiecie, ale owe coś budziło w nim tę buntowniczą naturę. Naturę, którą liczył, że uśpił już dawno temu wyjeżdżając z akademika w Zabrzu. Po niecałej godzinie Sara zrobiła się śpiąca. Zwykle to Łukasz czytał jej bajki na dobranoc, ale tym razem dziewczynka zażyczyła sobie, żeby jej ojca zastąpili Gosia i Kuba. Para bardzo niechętnie podążyła za dziewczynką, a Ewa wykorzystała kolejną okazję, żeby zagadać męża.
- -Łukasz, Gosia skończyła psychologię i myślę, że może pomóc Kubie.
- -Na prawdę.- ucieszył się, ale natychmiast posmutniał -Jest tylko mały problem. Gosia mieszka tutaj, w Dortmundzie, a on we Florencji. Ponadto za chwilę rozpoczną się zgrupowania.
- -No to wkręć ją jakoś do reprezentacji. Podobno masz dobre układy z panem Adamem.
- -Zobaczę co da się zrobić, ale niczego nie obiecuję.- uciął temat
- ***
- Wracam z trójką. Ale dzisiaj poszalałam. Jest to chyba najdłuższy rozdział ze wszystkich moich blogów. Prawie 13 stron A5 w Wordzie. Jesteście zaskoczeni przebiegiem kolacji i reakcją Kuby na wieść o pracy Gosi? Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next!
- Jeszcze raz dziękuję za wase komentarze, które dają mi porządnego kopa do pracy.
wtorek, 13 grudnia 2016
Kiedy next?
Niestety dopadła mnie choroba i będziecie musieli trochę poczekać na nastęny rozdział. Postaram się jak najszybciej do was wrócić. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)
poniedziałek, 12 grudnia 2016
Rozdział 2
- -Kolejne spóźnienie w tym tygodniu!- takie słowa zamiast zwykłego dzień dobry Gosia słyszała już nie raz
- Wiśniewska zrobiła skruszoną minę i natychmiast zaczęła przepraszać dyrektorkę ośrodka.
- -Codziennie słyszę to samo.- wytknęła jej podirytowana kobieta i dodała wychodząc z sali
- -Jeszcze jedno spóźnienie i zakończymy naszą współpracę
- Gosia cisnęła ze złością kurtkę na wieszak po czym zabierając ze stołu torebkę ruszyła do swoich podopiecznych. Na początku kobieta była zachwycona tą pracą. Wiśniewska sądziła, że od tak uda jej się dotrzeć do tych zagubionych młodych ludzi. Niestety rzeczywistość okazała się o wiele brutalniejsza. Te dzieciaki nie chciały jej pomocy i niczego jej nie ułatwiały. Nie raz kobieta po powrocie do domu rozmyślała o swoich podopiecznych. To nie byli źli ludzie za jakich uważała ich większość społeczeństwa. Oni po prostu zboczyli z tej właściwej drogi i potrzebowali kogoś kto pomoże im wrócić na te odpowiednie tory.
- -Dzień dobry!- zawołała do grupki czekającej przed klasą jednak nikt jej nie odpowiedział
- Gosia przez te kilka miesięcy pracy nauczyła się, że ignorancja była ich najlepszą obroną. Myśleli, że jak przestaną reagować to zyskają upragniony spokój. Wiśniewska jednak była zbyt zdeterminowana, żeby od tak odpuścić. Dla niej każdy z wychowanków tego ośrodka był tak samo ważny i tak samo chciała mu pomóc. Po godzinnej sesji kobieta była padnięta. Z reguły te spotkania przebiegały bardzo spokojnie, o ile w ogóle można mówić o spokoju w przypadku tych dzieciaków. Ona próbowała zacząć jakąś niezobowiązującą rozmowę, a oni milczeli lub rzucali tylko jakieś półsłówka po raz kolejny ją ignorując. Dzisiaj jednak stało się inaczej. Nagle nabrali ochoty na zaciętą dyskusję, która całkowicie wyprowadziła ją z równowagi.
- Gosia weszła do pomieszczenia zaaranżowanego na małą kuchnię po czym oparła się o blat uciskając skroń. Wiśniewska cieszyła się, że ma teraz godzinną przerwę bo nie wiedziała czy byłaby w stanie wytrzymać kolejne zajęcia. Zwłaszcza, że ta druga grupa była o wiele bardziej awanturnicza ze swojej natury. Gosia wyjęła z szafki szklankę i nalała sobie wody. Kobieta wzięła kilka małych łyków próbując przyprowadzić się do stanu używalności. Wiśniewska czuła, że dzisiaj wystarczająco nadwerężyła cierpliwość swojej szefowej i nie chciała podpaść jej kolejny raz. Gosia znała kobietę na tyle dobrze, żeby wiedzieć iż jej słowa o zwolnieniu nie były pustą groźbą. Co prawda Wiśniewskiej aż tak bardzo nie zależało na tej pracy. Na początku kobieta wyobrażała sobie, nie wiadomo co aż nagle z każdym dniem zaczęła się wypalać. Ta pasja i zapał, które towarzyszyły jej w ciągu kilku pierwszych dni już dawno gdzieś zniknęły. Mimo wszystko jak na razie Gosia nie mogła znaleźć czegoś lepszego dlatego musiała się jeszcze trochę przemęczyć.
- Kiedy Wiśniewska wróciła do domu nie miała nawet siły na zdjęcie płaszcza. Fizycznie może czuła się całkiem dobrze, ale psychicznie… To była zupełnie inna para kaloszy. Gosia nie raz tłumaczyła sobie, że nie może się aż tak angażować, ale to było silniejsze od niej. Jakaś część jej nie potrafiła podchodzić do pewnych rzeczy na chłodno, z dystansem. Kobieta zdjęła ociężale płaszcz i zrzuciła z nóg szpilki po czym skierowała się do salonu. Jak tylko Wiśniewska ułożyła się wygodnie na kanapie wiedziała, że tak prędko, a może w ogóle dzisiaj z niej wstanie. Gosia jeszcze bardziej wbiła się w sofę czując, że do pełnego szczęścia brakuje jej już tylko kisielu malinowego. Przez chwilę kobieta rozważała pójście do kuchni i przygotowanie słodkiego smakołyku, ale wtedy rozległ się dźwięk jej komórki. Podirytowana Gosia schyliła się po zostawioną na ziemi torebkę i zaczęła szukać telefonu. Po dłuższej chwili irytujące urządzenie znalazło się w dłoni Wiśniewskiej. Gosia spojrzała na ekran i zdziwiła się widząc migające imię Ewy.
- -Halo!- rzuciła do słuchawki
- -No cześć Gosia! Co robisz w sobotę wieczorem?- przyjaciółka od razu przeszła do konkretów
- -Pewnie objadam się lodami czekoladowymi i oglądam kolejną denną komedię romantyczną.
- -W takim razie będziesz musiała zmienić swoje plany.
- -Tak. A to niby dlaczego?- zapytała udając zdziwienie
- -Wspólnie z Łukaszem zapraszamy Cię do nas na kolację.
- -Zakładam, że Łukasz to Twój mąż.- wydedukowała przypominając sobie, że jak na siebie wpadły dostrzegła na palcu Ewy złotą obrączkę
- -Tak. Musisz Go poznać. To fantastyczny facet.- ożywiła się kobieta
- Wiśniewska usłyszała w tle czyjś śmiech i domyśliła się, że należał on do wybranka jej przyjaciółki.
- -Łukasz karze Cię pozdrowić.- powiedziała po czym zwróciła się do męża
- -Idź sprawdź z Sarą zadanie domowe z matmy.
- -Wow!- zawołała próbując nadążyć za tym wszystkim
- -Widzę, że poszłaś na całego. Mąż, córką.
- Kuba siedział na ławce dla rezerwowych i jeszcze bardziej wściekał się na swoje kontuzje. Florentina przegrała dwa ostatnie spotkania 2:1 najpierw z Udinese Calcio, a później z Juventusem Turyn. Polski pomocnik bardzo chciał wejść na boisko i pomóc chłopakom, ale trener jakoś go nie zauważał. Błaszczykowski zdecydował się na wypożyczenie do włoskiego klubu tylko dlatego, że liczył na regularną grę w klubie. Po fatalnej kontuzji w sparingowym meczu z Islandią piłkarz bardzo długo dochodził do siebie i wiedział, że tylko regularna gra może pomóc mu odzyskać dawną formę przed EURO 2016.
- -Kuba wszystko w porządku?- zagadnął Andrea Della Valle, prezes klubu siadając obok mężczyzny
- -Bywało lepiej, ale dam radę, zawsze dawałem.- odparł próbując brzmieć nonszalancko
- -Wiesz, że jakby co możesz przyjść do…
- Ostrzegawcze spojrzenie Kuby nakazało urwać prezesowi.
- -Ale oczywiście zrobisz jak zechcesz.- dodał, żeby załagodzić sytuację
- Polski pomocnik westchnął jedynie nic już nie mówiąc. W ostatnim czasie dookoła niego znajdowali się sami najlepsi doradcy. Tak jak Kuba zawsze liczył się ze zdaniem wuja Jurka tak teraz nawet jego rady zaczęły go irytować. Mężczyzna wiedział, że tylko wyjście na boisko może mu pomóc. Nie denne gadki psychologów, którzy pozjadali wszystkie rozumy, ale właśnie występ w meczu. Chociażby na parę minut. Piłkarz odwrócił wzrok i ponownie zajął się obserwowaniem poczynań swoich kolegów z drużyny. Kubę aż nogi świerzbiły, żeby wejść na murawę i dotknąć piłki. Niestety po raz kolejny musiał patrzeć na wszystko z boku. Po zremisowanym meczu z Palermo chłopacy z drużyny próbowali wyciągnąć Błaszczykowskiego na piwo, ale ten wykręcił się po raz kolejny tłumacząc arcy ważnymi obowiązkami. Tak naprawdę mężczyzna nie miał ochoty na czyjeś towarzystwo, nie chciał słuchać kolejnych przeżyć z murawy kiedy on od kilku tygodniu grzał ławę. Kiedy Kuba wszedł do mieszkania akurat rozdzwonił się jego telefon. Błaszczykowski wyjął komórkę z kieszeni płaszcza i jęknął widząc migającego imię Łukasza. Przyjaciel pewnie dzwonił po raz kolejny, żeby go pocieszyć po nieudanym meczu zarówno dla niego jak i jego drużyny.
- -No siema Piszczu!- rzucił próbując wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu
- -Cześć! Jak tam?
- -Zaczyna się- pomyślał
- -A jak ma być.- warknął na głos i natychmiast się zreflektował
- -To znaczy jest już trochę lepiej.
- Dortmundzki obrońca znał mężczyznę już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć iż nie wyciągnie z niego czegokolwiek na siłę. Jeśli Kuba nie chciał o czymś rozmawiać to jakiekolwiek środki perswazji nie działały. Tym razem Łukasz również czuł, ze kwestia kontuzji i przerwy w grze jest dla przyjaciela tematem tabu. W związku z tym piłkarz postanowił zmienić bieg rozmowy na bardziej bezpieczny.
- -Wygraliśmy wczoraj z Eintracht Frankfurt.
- -Wiem widziałem. To był kawał porządnego footballu.- pochwalił
- -A ta akcja Marco Reusa z Aubameyangiem to już w ogóle mistrzostwo.
- -No. - podsumował krótko
- -Kuba co robisz w sobotę?- wypalił niespodziewanie obrońca
- -Jeszcze nie wiem, a czemu pytasz?
- -Sara się stęskniła za swoim najlepszym wujkiem.- wyjaśnił od razu
- Mężczyzna już wcześniej przygotował sobie tę wymówkę.
- -W takim razie przylecę.
- -Super! -ucieszył się Łukasz
- Polski pomocnik nie był ostatnio chętny na jakiekolwiek spotkania towarzyskie dlatego natychmiastowa zgoda przyjaciela bardzo go zaskoczyła. Parę miesięcy temu Kuba spotykał się z jakąś Agatą, ale kobieta w końcu nie zniosła tej presji i odeszła od piłkarza. Łukasz myślał, że Błaszczykowski będzie załamany po tym rozstaniu, a tymczasem piłkarz zachowywał się tak jakby nareszcie poczuł ulgę.
- -To co może przylecisz już w piątek i zostaniesz na weekend?- zaproponował Piszczek
- -Sara na pewno bardzo się ucieszy.- dodał próbując jeszcze bardziej przekonać przyjaciela
- -Dobrze. Zobaczę jak mam loty i dam Ci znać.
- -Świetnie. W takim razie do zobaczenia! - powiedział Łukasz po czym zakończył połączenie
- ***
- Jestem z dwójką! Na potrzeby opowiadania i tego rozdziału wprowadziłam pewne zmiany. Borussia nie wygrała meczu z Eintrachtem tylko go przegrała 1:0., a owa akcja wspomniana przez Kubę rzeczywiście była tylko nie została zamieniona na bramkę. To tyle jeśli chodzi o pewne przekłamania. Mam nadzieję, że aż tak bardzo was to nie razi. Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next! :)
-
środa, 7 grudnia 2016
Rozdział 1
- Gosia wykonała kolejną rundkę między swoją sypialnią, a łazienką. Kobieta za pół godziny powinna być w ośrodku, a tymczasem wszystko było w rozsypce. Makijaż wykonany do połowy. Włosy nadal domagały się uwagi. Sukienka, którą wcześniej wybrała okazała się jednak brudna przez co musiała przejrzeć szafę w celu znalezienia czegoś innego. Praktycznie każdy dzień Wiśniewskiej wyglądał niemal tak samo. Gosia odkąd pamiętała miała problem z wyrabianiem się na czas. Przez tę swoją największą wadę kobieta o mało co, a spóźniła by się na maturę. Wiśniewska do dzisiaj pamiętała szaleńczy pościg w 10 centymetrowych szpilkach za autobusem. Chociaż codziennie kobieta obiecywała sobie, że to już ostatni raz to ten ostatni raz jakoś nie nadchodził Dzisiaj znowu zanosiło się na kolejne spóźnienie w tym tygodniu. Gosia zaczęła energicznie przesuwać wieszaki, ale nic nie przykuło jej uwagi. Zrezygnowana kobieta stanęła przed szafą. Spojrzenie na zegar wiszący na ścianie przyprowadziło ją do porządku. Wiśniewska chwyciła pierwszą sukienkę jaka wpadła jej w ręce i pognała do łazienki dokończyć makijaż. Jedną ręką kobieta kończyła makijaż, a druga siłowa się z jej nieustępliwymi włosami. W końcu Gosia widząc, że one i tak żyją swoim życiem dała sobie spokój i zajęła makijażem. Po 10 minutach kobieta była już gotowa. Niestety zdążenie na kolej graniczyło z cudem dlatego Wiśniewską czekała długa droga na piechotę. Gosia zamknęła drzwi i wrzuciła klucze do torebki zbiegając ze schodów. Po drodze kobieta minęła się z sąsiadką z naprzeciwka, która tylko uśmiechnęła się pod nosem widząc zabieganie Wiśniewskiej. Niczym tornado Gosia przemierzała ulice Dortmundu. Co chwilę kobieta spoglądała na ręczny zegarek i wpadała w jeszcze większy popłoch. Czas kurczył się w zastraszającym tempie, a kilometry jakoś nie chciały. W pewnym momencie Wiśniewska poczuła, że na kogoś wpada. Kobieta od razu zaczęła przepraszać po niemiecku, ale urwała zaskoczona kiedy usłyszała odpowiedzieć po polsku, a raczej wykrzyczane jej imię.
- -Gosia?!
- Wiśniewska podniosła głowę i rozszerzyła szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- -Ewa! Co Ty tutaj robisz?
- -Mieszkam.- odparła kobieta
- Ona również była zaskoczona widokiem przyjaciółki z liceum.
- -Ileż to już lat się nie widziałyśmy. Z 5, 6 jakoś będzie?- zagadnęła Gosia
- -No jakoś tak. A Ty co robisz w Dortmundzie?
- -Pracuję o ile dzisiaj mnie nie wyleją.- zażartowała i dodała poważniej
- -Przepraszam Cię, ale już jestem spóźniona do pracy. Może umówimy się kiedyś na kawę. Co Ty na to? Masz ten sam numer?
- Ewa zaśmiała się cicho. Gosia nic się nie zmieniła przez te kilka lat. Jak zwykle wiecznie gdzieś gnała i na nic nie miała czasu.
- -Tak numer mam ten sam. Przyślę Ci sms-em swój adres. Wpadnij jak znajdziesz wolną chwilę.
- -Ja i wolna chwila?- teraz to Wiśniewska wybuchnęła śmiechem
- -Dobra lecę bo za chwile naprawdę czeka mnie powrót do Polski.
- -Jasne. Tylko się nie zabij w tych szpilkach. No chyba, że ćwiczysz do maratonu na wysokich obcasach.
- -Z taką kondycją na pewno zajęłabym wysokie miejsce.- odparła i pognała przed siebie
- Ewa pokręciła jedynie głową odprowadzając przyjaciółkę wzrokiem.
- Łukasz akurat wracał z treningu. Jego myśli nieustannie były zajęte przez Kubę. Chociaż przyjaciel podczas ich wczorajszej rozmowy zapewniał go, że nic się nie dzieje to dortmundzki obrońca wiedział, że nie wszystko wygląda tak kolorowa jak to przedstawiał Błaszczu. W ostatnim czasie mężczyzna miał nawet kilka telefonów od Dawida i pana Jurka, których również martwiła zła kondycja psychiczna Kuby. Na domiar złego ostatnie miesiące przed EURO polski pomocnik przesiedział na ławce rezerwowych. Łukasz wiedział, że Kuba jak zwykle będzie próbował udawać twardego. Równie mocno mężczyzna czuł, że musi pomóc swojemu przyjacielowi. Obrońca zajechał pod szkołę córki szukając wolnego miejsca. O dziwo dzisiaj cały parking był zajęty. Mężczyzna wysiadł ze samochodu i od razu otrzymał wyjaśnienie załadowanego parkingu. W szkole akurat odbywała się jakaś międzynarodowa konferencja. Łukasz wszedł do budynku, a pani w portierni obdarzyła go zalotnym spojrzeniem. Kobieta mogła być w podobnym wieku co on, ale kompletnie nie była w jego typie. Za dużo tapety na twarzy i za bardzo skąpe ubrania. Nauczycielka w świetlicy również nie kryła swojego zainteresowania mężczyzną. Niby mimochodem wypytywała go o Ewę upatrując się jakiegoś konfliktu w ich związku.
- -U nas wszystko jest dobrze.- podsumował obojętnie
- Kobieta jednak nie zraziła się jego obojętnością.
- -Dawno już nie było u nas pani Ewy.
- -Moja żona jest ostatnio trochę zajęta.- wytłumaczył mając dosyć tej bezsensownej rozmowy
- -Sara! Pakuj książki! Za chwilę mama będzie w domu!- zawołał do córki
- Dziewczynka posłusznie zastosowała się do polecenia ojca, a nauczycielka wykorzystała trzecie podejście do Łukasza.
- -Sara ostatnio jest bardziej zamknięta w sobie. Myślałam, że to z powodu jakiś problemów rodzinnych.
- -Mogłaby pani zająć się własnym życiem. Może moja córka ma jakiś problem, ale to ja jestem od tego, żeby jej pomóc go rozwiązać. Jeśli sobie nie poradzę to poproszę panią o pomoc. Dobrze, a teraz do widzenia!
- Piłkarz chciał dorzucić jeszcze miłego dnia, ale ostatecznie nic już nie dodając wyszedł z córką z sali.
- -Tatusiu dlaczego krzyczałeś na tę panią?- zapytała dziewczynka
- -Po prostu mnie zdenerwowała.- uciął temat
- Kiedy Łukasz zajechał pod dom zauważył, że Ewa już wróciła. Jej auto stało bowiem na podjeździe. Mężczyzna pomógł wysiąść córce i odstawił samochód do garażu. Wchodząc do domu Łukasz poczuł niesamowite zapachy. Jego żona od zawsze była wybitną kucharką. Mówi się, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek i w ich przypadku właśnie tak było. Ledwie piłkarz spróbował kuchni Ewy zakochał się w niej bez pamięci.
- -Cześć!- pocałował żonę w policzek
- -Cześć! A Tobie co?
- Kobieta znała już na tyle dobrze swojego męża, że wiedziała kiedy coś działo. Łukasz zdjął z ociąganiem płaszcz i przeszedł do kuchni nic nie mówiąc. Ewa ruszyła za mężczyzną domagając się jakiś wyjaśnień.
- -Martwię się o Kubę.- zwierzył się po dłuższej chwili
- -Jest aż tak źle?- zapytała zmartwiona
- -Ostatnie trzy mecze przesiedział na ławce rezerwowych. Jego forma też nie jest najwyższych lotów, a za chwilę EURO. Boję się, że z taką formą może nie dostać powołania.
- -Nawet tak nie myśl.- przerwała natychmiast mężowi
- -Kuba to silny facet i już większe przeszkody w swoim życiu pokonywał.
- Łukasz westchnął ciężko. Z Błaszczykowskim znał się od kilku lat i wiedział o jego tragedii, ale tym razem życie zaczęło przygniatać polskiego pomocnika.
- -Jak wczoraj z nim rozmawiałem to ledwo mówił. W kółko powtarzał tylko, że wszystko jest w porządku, że wróci jeszcze silniejszy. Ewa znam go już ładnych parę lat i wiem, że on potrzebuje czyjeś pomocy.
- -Masz na myśli jakiegoś psychologa?
- -Być może. Jako jego przyjaciel poczuwam się do obowiązku, żeby mu pomóc.
- -Wiesz kogo dzisiaj spotkałam?- kobieta niespodziewanie zmieniła temat
- -Nie.- piłkarz oparł się o kuchenny blat i popatrzył na żonę
- -Gośkę!- wykrzyknęła uradowana
- -Te sławetną Gośkę?- upewnił się przypominając sobie jak Ewa kiedyś mu o niej opowiadała
- -Dokładnie. Jak zwykle gnała do pracy. Ona to chyba nawet za własną trumną będzie biec.- zażartowała
- -Co robi w Dortmundzie? Z tego co mówiłaś to planowała studiować w Polsce i tam się ostać na stałe.
- -Gośka zmienia plany z minuty na minutę.- odparła, a mężczyzna zaśmiał się serdecznie
- -Zaproś ją do nas na kolację. Bardzo chętnie poznam tę żywą legendę.- zaproponował i dodał niemal od razu
- -Może uda mi się namówić Kubę, żeby przyjechał. Chwila oddechu dobrze mu zrobi, a może nawet…
- Urwał jednak kobieta się domyśliła co chodzi mężowi po głowie.
- -Jak Kuba się dowie, że próbujesz znaleźć mu kogoś to nawet wasza długoletnia przyjaźń Ci nie pomoże.- ostrzegła go
- -Spokojnie kochanie. Zaufaj mi. Wiem co robię.- uspokoił kobietę całując ją delikatnie w usta
- -Oby.- powiedziała kiedy oderwali się od siebie, a w tym samym momencie do kuchni weszła uśmiechnięta Sara
- Dziewczynka popatrzyła na rodziców i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- -A wiesz mamusiu, że tata nakrzyczał dzisiaj na panią nauczycielkę?- zagadnęła
- -Taaaak?- przeciągnęła Ewa spoglądając na Łukasza, który błagał wzrokiem swoją córkę, żeby nie kontynuowała tego tematu
- -A czymże tak bardzo zawiniła ta kobieta?- zapytała
- -Wolisz nie wiedzieć. Bo inaczej…
- -Inaczej co?
- Obrońca jęknął sfrustrowany.
- -No przystawiała się do mnie. Z resztą nie tylko ona. Pani w recepcji również puszczała do mnie zalotne spojrzenia.
- -Każdy by chciał mieć takie sławne ciacho w domu.-podsumowała patrząc z czułością na męża
- To właśnie wtedy Łukasz przysiągł sobie, że zrobi wszystko, aby Kuba również zaznał tyle szczęścia co on. Mężczyzna dopóki nie poznał Ewy myślał, że jest panem swojego życia i niczego więcej nie potrzebuje do szczęścia. Dopiero kiedy kobieta zacisnęła swoje delikatne dłonie na jego sercu zrozumiał co to znaczy znaleźć bratnią duszę i poczuć się w pełni szczęśliwy. Piłka nożna dawała mu pozorne szczęście, szczęście chwilowe. Jednak kiedy piłkarz wracał do domu zapominał o tym całym pościgu. Nie interesowały go kolejne artykuły na temat jego wzrastającej formy czy telewizyjne spekulacje o jego przyszłości w klubie i reprezentacji. To właśnie tutaj odcinał się od tego wszystkiego i był zwykłym Łukaszem, a nie sławnym piłkarzem do którego wzdychały miliony fanek.
-
- ***
- Była wena w związku z czym powstał kolejny rozdział. Akcji może jeszcze tutaj nie ma, ale obiecuję, że będę się rozkręcać. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)
-
-
poniedziałek, 5 grudnia 2016
Prolog
- -Pamiętasz jak Cię wtedy zwyzywałem?- zagadnął Kuba siadając obok żony, która przeglądała album z ich zdjęciami
- -Oj tak. I aż mi się chce powiedzieć a nie mówiłam.
- Piłkarz objął kobietę ramieniem i ucałował czubek jej głowy. Chwile takiej pozornej beztroski dawały mu znacznie więcej radości niż spędzenie 90 minut na murawie czy strzelenie kilku goli. Mężczyzna wiedział, że kiedyś skończy się jego wielka forma. On pójdzie w zapomnienie, ale rodzina już na zawsze będzie przy nim. Po tych kilku wspólnie spędzonych latach Kuba wiedział, że żona pójdzie za nim ogień. Chociażby wszyscy w niego zwątpili ona będzie jedyną osobą, która w niego uwierzy.
- -Mówiłaś, mówiłaś.- zanucił spoglądając na kolejną fotografię.
- Tym razem było to zdjęcie zrobione po meczu z Niemcami na EURO 2016. Kobieta stała na palcach i próbowała zaburzyć ten idealny porządek panujący na głowie polskiego pomocnika.
- -Ależ tu grubo wyszłam.- poskarżyła się próbując przewinąć kartkę, ale na jej drodze stanęła dłoń Kuby
- -Zostaw. Wręcz przeciwnie wyglądasz tutaj tak naturalnie. Naturalnie pięknie.
- -Czegoś chcesz, że się tak podlizujesz?
- -Nie. Jak mógłbym czegoś chcieć kiedy mam już wszystko. Mam Ciebie i Karolinkę. Forma może mogłaby być lepsza, ale nie to jest najważniejsze w życiu. Dopóki jesteś przy moim boku mam tutaj cały swój świat.
- ***
- W końcu mamy prolog. Nareszcie znalazłam czas, żeby go napisać. Wiem, że jest krótki, ale obiecuję, że rozdziały będą dłuższe. Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)