środa, 7 grudnia 2016

Rozdział 1

Gosia wykonała kolejną rundkę między swoją sypialnią, a łazienką. Kobieta za pół godziny powinna być w ośrodku, a tymczasem wszystko było w rozsypce. Makijaż wykonany do połowy. Włosy nadal domagały się uwagi. Sukienka, którą wcześniej wybrała okazała się jednak brudna przez co musiała przejrzeć szafę w celu znalezienia czegoś innego. Praktycznie każdy dzień Wiśniewskiej wyglądał niemal tak samo. Gosia odkąd pamiętała miała problem z wyrabianiem się na czas. Przez tę swoją największą wadę kobieta o mało co, a spóźniła by się na maturę. Wiśniewska do dzisiaj pamiętała szaleńczy pościg w 10 centymetrowych szpilkach za autobusem. Chociaż codziennie kobieta obiecywała sobie, że to już ostatni raz to ten ostatni raz jakoś nie nadchodził Dzisiaj znowu zanosiło się na kolejne spóźnienie w tym tygodniu. Gosia zaczęła energicznie przesuwać wieszaki, ale nic nie przykuło jej uwagi. Zrezygnowana kobieta stanęła przed szafą. Spojrzenie na zegar wiszący na ścianie przyprowadziło ją do porządku. Wiśniewska chwyciła pierwszą sukienkę jaka wpadła jej w ręce i pognała do łazienki dokończyć makijaż. Jedną ręką kobieta kończyła makijaż, a druga siłowa się z jej nieustępliwymi włosami. W końcu Gosia widząc, że one i tak żyją swoim życiem dała sobie spokój i zajęła makijażem. Po 10 minutach kobieta była już gotowa. Niestety zdążenie na kolej graniczyło z cudem dlatego Wiśniewską czekała długa droga na piechotę. Gosia zamknęła drzwi i wrzuciła klucze do torebki zbiegając ze schodów. Po drodze kobieta minęła się z sąsiadką z naprzeciwka, która tylko uśmiechnęła się pod nosem widząc zabieganie Wiśniewskiej. Niczym tornado Gosia przemierzała ulice Dortmundu. Co chwilę kobieta spoglądała na ręczny zegarek i wpadała w jeszcze większy popłoch. Czas kurczył się w zastraszającym tempie, a kilometry jakoś nie chciały. W pewnym momencie Wiśniewska poczuła, że na kogoś wpada. Kobieta od razu zaczęła przepraszać po niemiecku, ale urwała zaskoczona kiedy usłyszała odpowiedzieć po polsku, a raczej wykrzyczane jej imię.
-Gosia?!
Wiśniewska podniosła głowę i rozszerzyła szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
-Ewa! Co Ty tutaj robisz?
-Mieszkam.- odparła kobieta
Ona również była zaskoczona widokiem przyjaciółki z liceum.
-Ileż to już lat się nie widziałyśmy. Z 5, 6 jakoś będzie?- zagadnęła Gosia
-No jakoś tak. A Ty co robisz w Dortmundzie?
-Pracuję o ile dzisiaj mnie nie wyleją.- zażartowała i dodała poważniej
-Przepraszam Cię, ale już jestem spóźniona do pracy. Może umówimy się kiedyś na kawę. Co Ty na to? Masz ten sam numer?
Ewa zaśmiała się cicho. Gosia nic się nie zmieniła przez te kilka lat. Jak zwykle wiecznie gdzieś gnała i na nic nie miała czasu.
-Tak numer mam ten sam. Przyślę Ci sms-em swój adres. Wpadnij jak znajdziesz wolną chwilę.
-Ja i wolna chwila?- teraz to Wiśniewska wybuchnęła śmiechem
-Dobra lecę bo za chwile naprawdę czeka mnie powrót do Polski.
-Jasne. Tylko się nie zabij w tych szpilkach. No chyba, że ćwiczysz do maratonu na wysokich obcasach.
-Z taką kondycją na pewno zajęłabym wysokie miejsce.- odparła i pognała przed siebie
Ewa pokręciła jedynie głową odprowadzając przyjaciółkę wzrokiem.
Łukasz akurat wracał z treningu. Jego myśli nieustannie były zajęte przez Kubę. Chociaż przyjaciel podczas ich wczorajszej rozmowy zapewniał go, że nic się nie dzieje to dortmundzki obrońca wiedział, że nie wszystko wygląda tak kolorowa jak to przedstawiał Błaszczu. W ostatnim czasie mężczyzna miał nawet kilka telefonów od Dawida i pana Jurka, których również martwiła zła kondycja psychiczna Kuby. Na domiar złego ostatnie miesiące przed EURO polski pomocnik przesiedział na ławce rezerwowych. Łukasz wiedział, że Kuba jak zwykle będzie próbował udawać twardego. Równie mocno mężczyzna czuł, że musi pomóc swojemu przyjacielowi. Obrońca zajechał pod szkołę córki szukając wolnego miejsca. O dziwo dzisiaj cały parking był zajęty. Mężczyzna wysiadł ze samochodu i od razu otrzymał wyjaśnienie załadowanego parkingu. W szkole akurat odbywała się jakaś międzynarodowa konferencja. Łukasz wszedł do budynku, a pani w portierni obdarzyła go zalotnym spojrzeniem. Kobieta mogła być w podobnym wieku co on, ale kompletnie nie była w jego typie. Za dużo tapety na twarzy i za bardzo skąpe ubrania. Nauczycielka w świetlicy również nie kryła swojego zainteresowania mężczyzną. Niby mimochodem wypytywała go o Ewę upatrując się jakiegoś konfliktu w ich związku.
-U nas wszystko jest dobrze.- podsumował obojętnie
Kobieta jednak nie zraziła się jego obojętnością.
-Dawno już nie było u nas pani Ewy.
-Moja żona jest ostatnio trochę zajęta.- wytłumaczył mając dosyć tej bezsensownej rozmowy
-Sara! Pakuj książki! Za chwilę mama będzie w domu!- zawołał do córki
Dziewczynka posłusznie zastosowała się do polecenia ojca, a nauczycielka wykorzystała trzecie podejście do Łukasza.
-Sara ostatnio jest bardziej zamknięta w sobie. Myślałam, że to z powodu jakiś problemów rodzinnych.
-Mogłaby pani zająć się własnym życiem. Może moja córka ma jakiś problem, ale to ja jestem od tego, żeby jej pomóc go rozwiązać. Jeśli sobie nie poradzę to poproszę panią o pomoc. Dobrze, a teraz do widzenia!
Piłkarz chciał dorzucić jeszcze miłego dnia, ale ostatecznie nic już nie dodając wyszedł z córką z sali.
-Tatusiu dlaczego krzyczałeś na tę panią?- zapytała dziewczynka
-Po prostu mnie zdenerwowała.- uciął temat
Kiedy Łukasz zajechał pod dom zauważył, że Ewa już wróciła. Jej auto stało bowiem na podjeździe. Mężczyzna pomógł wysiąść córce i odstawił samochód do garażu. Wchodząc do domu Łukasz poczuł niesamowite zapachy. Jego żona od zawsze była wybitną kucharką. Mówi się, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek i w ich przypadku właśnie tak było. Ledwie piłkarz spróbował kuchni Ewy zakochał się w niej bez pamięci.
-Cześć!- pocałował żonę w policzek
-Cześć! A Tobie co?
Kobieta znała już na tyle dobrze swojego męża, że wiedziała kiedy coś działo. Łukasz zdjął z ociąganiem płaszcz i przeszedł do kuchni nic nie mówiąc. Ewa ruszyła za mężczyzną domagając się jakiś wyjaśnień.
-Martwię się o Kubę.- zwierzył się po dłuższej chwili
-Jest aż tak źle?- zapytała zmartwiona
-Ostatnie trzy mecze przesiedział na ławce rezerwowych. Jego forma też nie jest najwyższych lotów, a za chwilę EURO. Boję się, że z taką formą może nie dostać powołania.
-Nawet tak nie myśl.- przerwała natychmiast mężowi
-Kuba to silny facet i już większe przeszkody w swoim życiu pokonywał.
Łukasz westchnął ciężko. Z Błaszczykowskim znał się od kilku lat i wiedział o jego tragedii, ale tym razem życie zaczęło przygniatać polskiego pomocnika.
-Jak wczoraj z nim rozmawiałem to ledwo mówił. W kółko powtarzał tylko, że wszystko jest w porządku, że wróci jeszcze silniejszy. Ewa znam go już ładnych parę lat i wiem, że on potrzebuje czyjeś pomocy.
-Masz na myśli jakiegoś psychologa?
-Być może. Jako jego przyjaciel poczuwam się do obowiązku, żeby mu pomóc.
-Wiesz kogo dzisiaj spotkałam?- kobieta niespodziewanie zmieniła temat
-Nie.- piłkarz oparł się o kuchenny blat i popatrzył na żonę
-Gośkę!- wykrzyknęła uradowana
-Te sławetną Gośkę?- upewnił się przypominając sobie jak Ewa kiedyś mu o niej opowiadała
-Dokładnie. Jak zwykle gnała do pracy. Ona to chyba nawet za własną trumną będzie biec.- zażartowała
-Co robi w Dortmundzie? Z tego co mówiłaś to planowała studiować w Polsce i tam się ostać na stałe.
-Gośka zmienia plany z minuty na minutę.- odparła, a mężczyzna zaśmiał się serdecznie
-Zaproś ją do nas na kolację. Bardzo chętnie poznam tę żywą legendę.- zaproponował i dodał niemal od razu
-Może uda mi się namówić Kubę, żeby przyjechał. Chwila oddechu dobrze mu zrobi, a może nawet…
Urwał jednak kobieta się domyśliła co chodzi mężowi po głowie.
-Jak Kuba się dowie, że próbujesz znaleźć mu kogoś to nawet wasza długoletnia przyjaźń Ci nie pomoże.- ostrzegła go
-Spokojnie kochanie. Zaufaj mi. Wiem co robię.- uspokoił kobietę całując ją delikatnie w usta
-Oby.- powiedziała kiedy oderwali się od siebie, a w tym samym momencie do kuchni weszła uśmiechnięta Sara
Dziewczynka popatrzyła na rodziców i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-A wiesz mamusiu, że tata nakrzyczał dzisiaj na panią nauczycielkę?- zagadnęła
-Taaaak?- przeciągnęła Ewa spoglądając na Łukasza, który błagał wzrokiem swoją córkę, żeby nie kontynuowała tego tematu
-A czymże tak bardzo zawiniła ta kobieta?- zapytała
-Wolisz nie wiedzieć. Bo inaczej…
-Inaczej co?
Obrońca jęknął sfrustrowany.
-No przystawiała się do mnie. Z resztą nie tylko ona. Pani w recepcji również puszczała do mnie zalotne spojrzenia.
-Każdy by chciał mieć takie sławne ciacho w domu.-podsumowała patrząc z czułością na męża
To właśnie wtedy Łukasz przysiągł sobie, że zrobi wszystko, aby Kuba również zaznał tyle szczęścia co on. Mężczyzna dopóki nie poznał Ewy myślał, że jest panem swojego życia i niczego więcej nie potrzebuje do szczęścia. Dopiero kiedy kobieta zacisnęła swoje delikatne dłonie na jego sercu zrozumiał co to znaczy znaleźć bratnią duszę i poczuć się w pełni szczęśliwy. Piłka nożna dawała mu pozorne szczęście, szczęście chwilowe. Jednak kiedy piłkarz wracał do domu zapominał o tym całym pościgu. Nie interesowały go kolejne artykuły na temat jego wzrastającej formy czy telewizyjne spekulacje o jego przyszłości w klubie i reprezentacji. To właśnie tutaj odcinał się od tego wszystkiego i był zwykłym Łukaszem, a nie sławnym piłkarzem do którego wzdychały miliony fanek.

***
Była wena w związku z czym powstał kolejny rozdział. Akcji może jeszcze tutaj nie ma, ale obiecuję, że będę się rozkręcać. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)


2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
    Przy okazji również zapraszam do mnie.
    http://you-i-and-our-happiness.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! :) Za raz wpadnę!

    OdpowiedzUsuń