poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział 2

-Kolejne spóźnienie w tym tygodniu!- takie słowa zamiast zwykłego dzień dobry Gosia słyszała już nie raz
Wiśniewska zrobiła skruszoną minę i natychmiast zaczęła przepraszać dyrektorkę ośrodka.
-Codziennie słyszę to samo.- wytknęła jej podirytowana kobieta i dodała wychodząc z sali
-Jeszcze jedno spóźnienie i zakończymy naszą współpracę
Gosia cisnęła ze złością kurtkę na wieszak po czym zabierając ze stołu torebkę ruszyła do swoich podopiecznych. Na początku kobieta była zachwycona tą pracą. Wiśniewska sądziła, że od tak uda jej się dotrzeć do tych zagubionych młodych ludzi. Niestety rzeczywistość okazała się o wiele brutalniejsza. Te dzieciaki nie chciały jej pomocy i niczego jej nie ułatwiały. Nie raz kobieta po powrocie do domu rozmyślała o swoich podopiecznych. To nie byli źli ludzie za jakich uważała ich większość społeczeństwa. Oni po prostu zboczyli z tej właściwej drogi i potrzebowali kogoś kto pomoże im wrócić na te odpowiednie tory.
-Dzień dobry!- zawołała do grupki czekającej przed klasą jednak nikt jej nie odpowiedział
Gosia przez te kilka miesięcy pracy nauczyła się, że ignorancja była ich najlepszą obroną. Myśleli, że jak przestaną reagować to zyskają upragniony spokój. Wiśniewska jednak była zbyt zdeterminowana, żeby od tak odpuścić. Dla niej każdy z wychowanków tego ośrodka był tak samo ważny i tak samo chciała mu pomóc. Po godzinnej sesji kobieta była padnięta. Z reguły te spotkania przebiegały bardzo spokojnie, o ile w ogóle można mówić o spokoju w przypadku tych dzieciaków. Ona próbowała zacząć jakąś niezobowiązującą rozmowę, a oni milczeli lub rzucali tylko jakieś półsłówka po raz kolejny ją ignorując. Dzisiaj jednak stało się inaczej. Nagle nabrali ochoty na zaciętą dyskusję, która całkowicie wyprowadziła ją z równowagi.
Gosia weszła do pomieszczenia zaaranżowanego na małą kuchnię po czym oparła się o blat uciskając skroń. Wiśniewska cieszyła się, że ma teraz godzinną przerwę bo nie wiedziała czy byłaby w stanie wytrzymać kolejne zajęcia. Zwłaszcza, że ta druga grupa była o wiele bardziej awanturnicza ze swojej natury. Gosia wyjęła z szafki szklankę i nalała sobie wody. Kobieta wzięła kilka małych łyków próbując przyprowadzić się do stanu używalności. Wiśniewska czuła, że dzisiaj wystarczająco nadwerężyła cierpliwość swojej szefowej i nie chciała podpaść jej kolejny raz. Gosia znała kobietę na tyle dobrze, żeby wiedzieć iż jej słowa o zwolnieniu nie były pustą groźbą. Co prawda Wiśniewskiej aż tak bardzo nie zależało na tej pracy. Na początku kobieta wyobrażała sobie, nie wiadomo co aż nagle z każdym dniem zaczęła się wypalać. Ta pasja i zapał, które towarzyszyły jej w ciągu kilku pierwszych dni już dawno gdzieś zniknęły. Mimo wszystko jak na razie Gosia nie mogła znaleźć czegoś lepszego dlatego musiała się jeszcze trochę przemęczyć.
Kiedy Wiśniewska wróciła do domu nie miała nawet siły na zdjęcie płaszcza. Fizycznie może czuła się całkiem dobrze, ale psychicznie… To była zupełnie inna para kaloszy. Gosia nie raz tłumaczyła sobie, że nie może się aż tak angażować, ale to było silniejsze od niej. Jakaś część jej nie potrafiła podchodzić do pewnych rzeczy na chłodno, z dystansem. Kobieta zdjęła ociężale płaszcz i zrzuciła z nóg szpilki po czym skierowała się do salonu. Jak tylko Wiśniewska ułożyła się wygodnie na kanapie wiedziała, że tak prędko, a może w ogóle dzisiaj z niej wstanie. Gosia jeszcze bardziej wbiła się w sofę czując, że do pełnego szczęścia brakuje jej już tylko kisielu malinowego. Przez chwilę kobieta rozważała pójście do kuchni i przygotowanie słodkiego smakołyku, ale wtedy rozległ się dźwięk jej komórki. Podirytowana Gosia schyliła się po zostawioną na ziemi torebkę i zaczęła szukać telefonu. Po dłuższej chwili irytujące urządzenie znalazło się w dłoni Wiśniewskiej. Gosia spojrzała na ekran i zdziwiła się widząc migające imię Ewy.
-Halo!- rzuciła do słuchawki
-No cześć Gosia! Co robisz w sobotę wieczorem?- przyjaciółka od razu przeszła do konkretów
-Pewnie objadam się lodami czekoladowymi i oglądam kolejną denną komedię romantyczną.
-W takim razie będziesz musiała zmienić swoje plany.
-Tak. A to niby dlaczego?- zapytała udając zdziwienie
-Wspólnie z Łukaszem zapraszamy Cię do nas na kolację.
-Zakładam, że Łukasz to Twój mąż.- wydedukowała przypominając sobie, że jak na siebie wpadły dostrzegła na palcu Ewy złotą obrączkę
-Tak. Musisz Go poznać. To fantastyczny facet.- ożywiła się kobieta
Wiśniewska usłyszała w tle czyjś śmiech i domyśliła się, że należał on do wybranka jej przyjaciółki.
-Łukasz karze Cię pozdrowić.- powiedziała po czym zwróciła się do męża
-Idź sprawdź z Sarą zadanie domowe z matmy.
-Wow!- zawołała próbując nadążyć za tym wszystkim
-Widzę, że poszłaś na całego. Mąż, córką.
Kuba siedział na ławce dla rezerwowych i jeszcze bardziej wściekał się na swoje kontuzje. Florentina przegrała dwa ostatnie spotkania 2:1 najpierw z Udinese Calcio, a później z Juventusem Turyn. Polski pomocnik bardzo chciał wejść na boisko i pomóc chłopakom, ale trener jakoś go nie zauważał. Błaszczykowski zdecydował się na wypożyczenie do włoskiego klubu tylko dlatego, że liczył na regularną grę w klubie. Po fatalnej kontuzji w sparingowym meczu z Islandią piłkarz bardzo długo dochodził do siebie i wiedział, że tylko regularna gra może pomóc mu odzyskać dawną formę przed EURO 2016.
-Kuba wszystko w porządku?- zagadnął Andrea Della Valle, prezes klubu siadając obok mężczyzny
-Bywało lepiej, ale dam radę, zawsze dawałem.- odparł próbując brzmieć nonszalancko
-Wiesz, że jakby co możesz przyjść do…
Ostrzegawcze spojrzenie Kuby nakazało urwać prezesowi.
-Ale oczywiście zrobisz jak zechcesz.- dodał, żeby załagodzić sytuację
Polski pomocnik westchnął jedynie nic już nie mówiąc. W ostatnim czasie dookoła niego znajdowali się sami najlepsi doradcy. Tak jak Kuba zawsze liczył się ze zdaniem wuja Jurka tak teraz nawet jego rady zaczęły go irytować. Mężczyzna wiedział, że tylko wyjście na boisko może mu pomóc. Nie denne gadki psychologów, którzy pozjadali wszystkie rozumy, ale właśnie występ w meczu. Chociażby na parę minut. Piłkarz odwrócił wzrok i ponownie zajął się obserwowaniem poczynań swoich kolegów z drużyny. Kubę aż nogi świerzbiły, żeby wejść na murawę i dotknąć piłki. Niestety po raz kolejny musiał patrzeć na wszystko z boku. Po zremisowanym meczu z Palermo chłopacy z drużyny próbowali wyciągnąć Błaszczykowskiego na piwo, ale ten wykręcił się po raz kolejny tłumacząc arcy ważnymi obowiązkami. Tak naprawdę mężczyzna nie miał ochoty na czyjeś towarzystwo, nie chciał słuchać kolejnych przeżyć z murawy kiedy on od kilku tygodniu grzał ławę. Kiedy Kuba wszedł do mieszkania akurat rozdzwonił się jego telefon. Błaszczykowski wyjął komórkę z kieszeni płaszcza i jęknął widząc migającego imię Łukasza. Przyjaciel pewnie dzwonił po raz kolejny, żeby go pocieszyć po nieudanym meczu zarówno dla niego jak i jego drużyny.
-No siema Piszczu!- rzucił próbując wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu
-Cześć! Jak tam?
-Zaczyna się- pomyślał
-A jak ma być.- warknął na głos i natychmiast się zreflektował
-To znaczy jest już trochę lepiej.
Dortmundzki obrońca znał mężczyznę już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć iż nie wyciągnie z niego czegokolwiek na siłę. Jeśli Kuba nie chciał o czymś rozmawiać to jakiekolwiek środki perswazji nie działały. Tym razem Łukasz również czuł, ze kwestia kontuzji i przerwy w grze jest dla przyjaciela tematem tabu. W związku z tym piłkarz postanowił zmienić bieg rozmowy na bardziej bezpieczny.
-Wygraliśmy wczoraj z Eintracht Frankfurt.
-Wiem widziałem. To był kawał porządnego footballu.- pochwalił
-A ta akcja Marco Reusa z Aubameyangiem to już w ogóle mistrzostwo.
-No. - podsumował krótko
-Kuba co robisz w sobotę?- wypalił niespodziewanie obrońca
-Jeszcze nie wiem, a czemu pytasz?
-Sara się stęskniła za swoim najlepszym wujkiem.- wyjaśnił od razu
Mężczyzna już wcześniej przygotował sobie tę wymówkę.
-W takim razie przylecę.
-Super! -ucieszył się Łukasz
Polski pomocnik nie był ostatnio chętny na jakiekolwiek spotkania towarzyskie dlatego natychmiastowa zgoda przyjaciela bardzo go zaskoczyła. Parę miesięcy temu Kuba spotykał się z jakąś Agatą, ale kobieta w końcu nie zniosła tej presji i odeszła od piłkarza. Łukasz myślał, że Błaszczykowski będzie załamany po tym rozstaniu, a tymczasem piłkarz zachowywał się tak jakby nareszcie poczuł ulgę.
-To co może przylecisz już w piątek i zostaniesz na weekend?- zaproponował Piszczek
-Sara na pewno bardzo się ucieszy.- dodał próbując jeszcze bardziej przekonać przyjaciela
-Dobrze. Zobaczę jak mam loty i dam Ci znać.
-Świetnie. W takim razie do zobaczenia! - powiedział Łukasz po czym zakończył połączenie

***
Jestem z dwójką! Na potrzeby opowiadania i tego rozdziału wprowadziłam pewne zmiany. Borussia nie wygrała meczu z Eintrachtem tylko go przegrała 1:0., a  owa akcja wspomniana przez Kubę rzeczywiście była tylko nie została zamieniona na bramkę. To tyle jeśli chodzi o pewne przekłamania. Mam nadzieję, że aż tak bardzo was to nie razi. Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next! :)

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. Mi nie przeszkadza czy to jest prawda czy nie. W końcu to fikcja literacka, więc nie wszystko musi się zgadzać. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę doczekać się spotkania tej dwójki

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) trafiłam tutaj dzisiaj i na pewno zostanę na dłużej :)

    Bardzo podoba mi się główna bohaterka. Jest taka żywiołowa, może trochę roztrzepana, ale nie da się jej nie lubić :)
    Ewa i Łukasz widzę zawiązali jakąś grubą intrygę :D Chyba chcą się zabawić w swatki :D
    Nie mogę doczekać się pierwszego spotkania Gosi i Kuby :) Podejrzewam, że Błaszczykowski nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy, a i Wiśniewska nie da sobie w kaszę dmuchać, więc może być ostro :D

    Życzę Ci dużo weny i zdrówka (przeczytałam o chorobie) i jeżeli masz ochotę to zapraszam do mnie :)):*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki. To spotkanie na pewno będzie interesujące. Jak znajdę trochę sił wpadnę do Ciebie. Pozdrawiam! 😊

    OdpowiedzUsuń